Pierwszy dzień dorosłego życia
Swój powrót do pracy od jakiegoś czasu nazywam "dorosłym życiem". Wszystko wydaje mi się takie "ważne". Zarówno zawodowo jak i rodzinnie organizacyjnie. "Dorosłe życie" wydaje się być zamkiem, który zostanie otwarty jak znajdziemy pasujący klucz.
Pewnie ciekawi jesteście jak pierwszy dzień z dala od dzieci a blisko pracy zawodowej?
Noc była niespokojna. Nie dlatego, że dziewczynki nie spały a dlatego, że była pełna przeróżnych snów. Stres dał się we znaki, gdy rano obudziłam się z obolałymi mięśniami w całym ciele.
I wiecie co?
Zupełnie niepotrzebnie ten stres był. Oczywiście jest to naturalne, jednak teraz, gdy ten dzień się kończy, wiem, że zupełnie niepotrzebnie aż tak się denerwowałam. Od samego rana towarzyszyło mi "szczęście początkującego", bo udało mi się dobrze wysiąść na przystanku przy metrze, potem dobrze wyszłam z metra i to po tej stronie co trzeba. Uwierzcie mi, że z reguły mam z orientacją bardzo duży problem :) To chyba przez to, że nie miałam dziewczynek ze sobą i mogłam spokojnie pomyśleć:)
Dziś upewniłam się, że może nie mam wielkiej ilości przyjaciół. Mam osoby, które jestem w stanie policzyć na palcach u jednej ręki ale to naprawdę PRAWDZIWI przyjaciele. Od 6 rano dostawałam wiadomości z prośbą o odebranie prezentu zostawionego w konkretnym miejscu dla mnie, wiadomości z życzeniem powodzenia a przede wszystkim wsparcie, które dało się odczuć i dodało mi skrzydeł. Tym co dziś sprawili, że tak właśnie się czułam, bardzo za to dziękuję! Było mi to bardzo potrzebne!
W pracy było bardzo sympatycznie. Wszyscy uśmiechnięci, dopytujący jak sobie radzę z zostawieniem dziewczynek, jak się czuje i powiem Wam, że czuć było szczerość w tych pytaniach. Fajnie było widzieć uśmiechy ludzi, z którymi nie widziałam się długo a uśmiechali się od ucha do ucha i pytali co słychać i jak tam mi się pracuje pierwszego dnia. Najmilsze było ciasto, które zostało zamówione i podzielone na cześć mojego powrotu. Strasznie miłe zaskoczenie. Niespodziewane. Miłe. Szczere.
Powiem Wam, że dzisiaj było inaczej. Padający śnieg mi nie przeszkadzał a wręcz cieszył każdy płatek zatrzymujący się na twarzy. Z drugiej strony tęsknota ale i piękny wieczór z dziewczynkami, który sprawił,że zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczą. Nie taki diabeł straszny jak myślałam.
Dobranoc!
A.
Dzięki za dużą garść optymizmu, za rok też wracam do pracy i choć wydaje się że to dużo czasu to wiem już z doświadczenia że bardzo szybko zleci i też będę szukała dobrego wyjścia z metra ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)