9 lat razem...
Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy.
Dziś mija Nam z T. 9 lat razem i 5 lat po ślubie. Tak tak.... wzięliśmy ślub w maju i nie ma literki "r" :) i tak wiem, że jest przesąd, że osoby, które brały ślub w maju najczęściej się rozwodzą :) Jednak dla Nas najważniejsze było, że wzięliśmy ślub dokładnie w Naszą 4 rocznicę bycia razem.
Mówi się, że ludzie w małżeństwie pierwszy prawdziwy kryzys mają po roku od ślubu. Możliwe, że to również przesąd jednak u Nas się sprawdził. Dokładnie rok po ślubie mieliśmy taki kryzys. Było bardzo nie fajnie, jednak przeszliśmy go. Potem kolejne sytuacje jakie spotykały Nas w życiu sprawiały, że tylko umacnialiśmy się w byciu razem. W końcu po bardzo długim czasie starania, zostaliśmy rodziną...
Mąż.
Mój mąż to wspaniały człowiek. Wyrozumiały, szczery, cierpliwy, o złotym sercu. Prawdę mówiąc, inny by ze mną nie wytrzymał. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego towarzysza na resztę życia. Oczywiście T. jak każdy facet jest leniwy i nawet katar sprawia, że jest obłożnie chory. Jest jednak wspaniałym ojcem i mężem. Dzięki niemu, czujemy się spokojne i bezpieczne. Wiem, że mogę na nim polegać i na niego liczyć w każdej chwili. Nie wymiguje się od opieki nad dziećmi jak niektórzy Nasi znajomi. Jest bardzo mądrym człowiekiem o czym mówią słowa wypowiedziane kilka lat temu "Nie martw się, widać są Nam pisane zdrowe dzieci. Wszystko będzie dobrze". Uwierzyłam mu wtedy, że tak będzie. Zaufałam. I nigdy nie wątpiłam, że będzie inaczej. Mamy dwie wspaniałe córki, co sprawia, że miał racje. T. dziękuję Ci za wsparcie, pomocną dłoń w kryzysie, za każde motywujące słowo, za każdy uśmiech, którym obdarzasz mnie przed wyjściem do pracy. Dziękuję, że tak często mówisz mi, że mnie kochasz oraz za to, że nawet jak jesteśmy daleko to choć koniuszkiem ręki czy nogi musimy się dotykać. Dziękuję Ci za tą miłość jaką mnie obdarzasz każdego dnia.
Te lata razem minęły strasznie szybko. I powiem Wam, że to dobrze bo to znaczy, że byliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Po pojawieniu się dzieci, szczęście nabrało innego wymiaru. Do dziś, zawsze śmieje się z T., że mówił mi przed ślubem, że zawsze będę na pierwszym miejscu. Ja odpowiadałam, że zobaczysz, że jak pojawią się dzieci to, to się zmieni. Wtedy zaprzeczał i zapierał się rękoma i nogami, że tak nie będzie. Dzisiaj mówi "jesteś tak samo ważna jak one". Tak tak... już ja wiem, że one są najważniejsze :) cieszę się z tego, choć trochę mi przykro, bo gdzieś tam jestem jednak druga. Wiem, że to naturalne i absolutnie się z tym zgadzam.
Mój mąż to wspaniały człowiek. Wyrozumiały, szczery, cierpliwy, o złotym sercu. Prawdę mówiąc, inny by ze mną nie wytrzymał. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego towarzysza na resztę życia. Oczywiście T. jak każdy facet jest leniwy i nawet katar sprawia, że jest obłożnie chory. Jest jednak wspaniałym ojcem i mężem. Dzięki niemu, czujemy się spokojne i bezpieczne. Wiem, że mogę na nim polegać i na niego liczyć w każdej chwili. Nie wymiguje się od opieki nad dziećmi jak niektórzy Nasi znajomi. Jest bardzo mądrym człowiekiem o czym mówią słowa wypowiedziane kilka lat temu "Nie martw się, widać są Nam pisane zdrowe dzieci. Wszystko będzie dobrze". Uwierzyłam mu wtedy, że tak będzie. Zaufałam. I nigdy nie wątpiłam, że będzie inaczej. Mamy dwie wspaniałe córki, co sprawia, że miał racje. T. dziękuję Ci za wsparcie, pomocną dłoń w kryzysie, za każde motywujące słowo, za każdy uśmiech, którym obdarzasz mnie przed wyjściem do pracy. Dziękuję, że tak często mówisz mi, że mnie kochasz oraz za to, że nawet jak jesteśmy daleko to choć koniuszkiem ręki czy nogi musimy się dotykać. Dziękuję Ci za tą miłość jaką mnie obdarzasz każdego dnia.
Te lata razem minęły strasznie szybko. I powiem Wam, że to dobrze bo to znaczy, że byliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Po pojawieniu się dzieci, szczęście nabrało innego wymiaru. Do dziś, zawsze śmieje się z T., że mówił mi przed ślubem, że zawsze będę na pierwszym miejscu. Ja odpowiadałam, że zobaczysz, że jak pojawią się dzieci to, to się zmieni. Wtedy zaprzeczał i zapierał się rękoma i nogami, że tak nie będzie. Dzisiaj mówi "jesteś tak samo ważna jak one". Tak tak... już ja wiem, że one są najważniejsze :) cieszę się z tego, choć trochę mi przykro, bo gdzieś tam jestem jednak druga. Wiem, że to naturalne i absolutnie się z tym zgadzam.
Jak jest po tych 9-ciu latach? Jest inaczej. Jesteśmy rodzicami, patrzymy na świat przez zupełnie inny pryzmat niż w dniu ślubu. Zawsze dużo ze sobą rozmawialiśmy i tylko dzięki rozmowom jesteśmy jeszcze razem. Wiele przeciwności losu sprawiało, że gdyby nie rozmowa, to Nas by nie było. Zmieniliśmy się też my jako my. Ja kiedyś byłam strasznie nerwowa, zamykałam się w sobie i obrażałam na każdą krytykę. T. przystawał na wszystko co chciałabym byleby się tylko nie kłócić. Teraz T. jest bardziej asertywny a ja nauczyłam się rozmawiać. Jak jest bardzo źle, to nie trzymajcie tego w sobie - porozmawiajcie. Nawet jeśli myślicie, że tej drugiej osobie zrobi się przykro, czy że po prostu to nie ma sensu - to się mylicie. Rozmawianie czyni cuda - przynajmniej u Nas.
Tak sobie myślę, że pewnie za rok znowu zrobię podsumowanie bo będziemy równo 10 lat razem... mam nadzieję, że jedynie zmieni się to, że nasze uczucie będzie jeszcze mocniejsze.
Teraz już uciekam. T. zaplanował Nam dzień pełen niespodzianek choć nie wiem co będziemy robić. Pakujemy dziewczynki w samochód i wywozimy do dziadków, sukienka na wieczór kupiona także zapowiada się ciekawie. Jak to T. określił będzie ekscytująco, zaskakująco i romantycznie. Także rocznica czas start!
Miłego dnia!
A.
0 komentarze: