Bunt dwulatka

Fajnie Być Matką Liczba komentarzy: 0

Pamiętam jak Młoda skończyła rok i poszliśmy do centrum handlowego. Tam siedząc na środku korytarza ostentacyjnie pokazywała, że chce iść w lewo a nie jak my w prawo:) i jak się tak zastanowię to chyba właśnie od tego momentu przechodzimy bunt dwulatka.

Bywa bardzo różnie. Czasem histeria i płacz spowodowane są wychodzącymi zębami, zmęczeniem czy złym nastrojem. Czasem jednak zauważam, że jest to typowy bunt. Jeśli faktycznie coś takiego jak bunt dwulatka jest. Nie wiem czy można postrzegać to w kategorii buntu ale mam wrażenie, że niektóre zachowania Młodej są robione po złości. 

Co najbardziej dla mnie zaskakujące, to takie zachowanie Młodej nie trwa cały czas. Bywa tak, że mam tydzień spokoju i wzorowego zachowania po czym następuje tydzień walki, histerii gdzie Młoda trenuje moją cierpliwość. Po czym znowu wszystko wraca do normy. Czasem jest to siadanie na środku osiedla z krzykiem czy tupanie nogami i uderzanie rękoma o podłogę. Czasem jest to krzyk gdy musimy wyjść z placu zabaw gdzie wcześniej powiedziała, że chce iść do domu. Ostatnio przerodziło się to w uciekanie przy ubieraniu porannym. Ubieranie się rano zajmuje Nam do 30 minut gdzie wcześniej nie było z tym problemu. Nie mówiąc już o tym, że czesanie włosów możemy zrobić dopiero po drugim śniadaniu bo to również kończy się szarpaniem z samego rana. O nie sprzątaniu i rzucaniu przedmiotami pisałam już wcześniej więc tutaj nie będę się rozwlekać. 
W tym całym buncie, który przechodzimy najważniejsze jest nie poddawać się i nie dać sobie wejść na głowę. My dużo z Młodą rozmawiamy, koncentrujemy się na tym co do Nas mówi, choć nie zawsze jest to dla Nas zrozumiałe. Uczymy, że zamiast krzyczeć i płakać należy z Nami porozmawiać i powiedzieć co chce, bo inaczej jej nie zrozumiemy. Tylko dzięki rozmowom, cierpliwości i wytrwałości możemy przejść ten trudny czas buntu.

Teraz gdy jestem z dwójką dzieci w domu jest ciężko. Nie będę Wam mydlić oczu, że jest super lekko, bo nie jest. W tamtym tygodniu Młoda doprowadziła mnie do takiego stanu, że zadzwoniłam do T. z oczami pełnymi łez przez to jak zachowywała się Młoda. Bywa bardzo ciężko. Już nie raz mówiłam T., że jestem zmęczona. Nie fizycznie lecz psychicznie. Dla faceta to takie "lekkie". Siedzisz w końcu na urlopie i opiekujesz się dzieckiem. Moim zdaniem to cięższa praca niż taka, do której chodzi T. Bo ja prócz dzieci mam do ogarnięcia jeszcze cały dom. On będąc w pracy może na spokojnie wypić kawę, zjeść obiad czy zrobić w spokoju siku. Mi nie jest to zawsze dane :) 

Są jednak takie dni jak miniony poniedziałek gdzie obie byłyśmy uśmiechnięte, pełne pogodnego nastawienia. Spędziłyśmy ze sobą cudowny dzień, bez krzyków, wymyślania czy złośliwości:) Malowanie farbami przerodziło się w malowanie sobie barw wojennych na buzi:) 

Z tego artykułu wydawać by się mogło, że mam okropne dziecko albo, że oczekuje, że cały czas będzie kolorowo. Absolutnie, nie. Młoda jest cudownym dzieckiem. Grzecznym jednak z charakterem. Wiem, że to tylko dziecko a my jako rodzice uczymy się cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do celu wychowując je. Mimo tych wszystkich trudów i zmęczenia, przyznam Wam się, że spełniam się jako matka w 100%. Nie wyobrażam sobie innego życia bez dzieci i bez tych wszystkich trudów. To one budują nasz charakter i więź między dzieckiem.

Miłego dnia!
A.

0 komentarze: