Mówmy do dzieci normalnie
Ten temat trapi mnie od bardzo dawna. Jest to temat dla mnie bardzo ważny, bo myślę, że w jakiś sposób kształtuje Nasze dziecko.
Wiele ludzi zwraca mi uwagę, że nie mówię do dziecka jak do dziecka, tylko jak do dorosłego człowieka. Czy to złe? Nie mi oceniać prawdę mówiąc. Odkąd pamiętam, podchodziłam do tego tematu bardzo naturalnie. Nie chciałam i nie chcę nikogo udawać. Nie podoba mi się, gdy do dziecka się zdrabnia czy mówi się niewyraźnie. Po co to robić?!
Wychodzę z założenia, że dziecko jest człowiekiem rozumnym. To, że jest małym człowiekiem, który poznaje świat, nie znaczy że nic nie rozumie. W momencie gdy mówimy do dziecka "nio cio tam? jak siem dzisiaj sipało?". I wszystko oczywiście intonując w odpowiedni do tych słów sposób, uczymy dziecka niepoprawnej mowy. Nie ma co się potem dziwić, że dziecko mówi niepoprawnie. To tak jak z tym, że dziecko najpierw zaczyna mówić "nie" a nie "tak". Jest to spowodowane tym, że najczęściej czegoś zakazujemy. Mówimy, nie wolno, nie rób tak czy tak, nie krzycz itd. Najczęściej używamy słowa "nie", a że dziecko Nas naśladuje i chłonie jak gąbka, to właśnie "nie" jest najczęściej pierwsze. Takie zdrabnianie i nie poprawne mówienie, również jest szybko pochłaniane przez dziecko.
Jak ktoś właśnie tak zdrabnia do Młodej, to mówimy "ale nie musisz do niej mówić jak do nienormalnej. Możesz mówić normalnie, ona to bardziej zrozumie niż taką dziwną mowę:)".
Od malutkiego, rozmawialiśmy z nią normalnie. Tak, jakby była dorosłym człowiekiem, tylko mniejszym:) Nie używamy dziwnych słów, staramy się nie zdrabniać. Kot to kot a nie kotek. Kot to kot a nie, że udajemy jak miauczy kot. Jak już to mówimy, że kot robi tak i tak. Najgorsze jest dla mnie, jak dziecko nie potrafi nazwać zwierzęcia a tylko je naśladuje. Wychodzę z założenia, że trzeba traktować ją jak normalnego człowieka. Bo ona jest rozumna, tylko nie potrafi się wysłowić. I to Naszym zadaniem, jest nauczyć ją całego zasobu słownictwa. I to przede wszystkim poprawnego słownictwa.
Nie wiem jakie macie zdanie w tym temacie. Chętnie je poznam bo ciekawa jestem, jak to jest u innych i czy też jesteście tak "drażliwi" w tym temacie jak ja:)
A.
Mnie to zawsze drażniło i drażnić będzie, jak ktoś zdrabniał mówiąc do mojego dziecka. I też zwracałam tym osobom uwagę, żeby mówimy normalnie. Ale to chyba ludziom samo wchodzi do głowy, że jak jest mały człowiek, to powinno się do niego mówić "małymi" słowami, a więc zdrobnieniami. A już wszelkie pojęcie przechodzi zdrabnianie zdrobnień... Fakt, sama czasem używam zdrobnień, ale w konkretnym przypadku, np. siadamy do stołu (czyli do dużego stołu), ale plastelinę lepimy przy stoliku, czyli przy małym stole dziecka. Jest to jednocześnie odróżnienie dwóch mebli pod względem wielkości (nauka dla dziecka). Podobnie ze zwierzętami, kiedy są dwa obok sienie, np. kot i kotek, dla odróżnienia wielkości. Przy okazji można dodać, że można powiedzieć "kotek", ale także "mały kot". Dziecko to wszystko i tak rozumie ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, by uczyć dziecko, że takie słowa istnieją, ale żeby ich nie nadużywać, bo i po co?...